środa, 22 lipca 2015

Na rozstaju dróg, gdzie przydrożny Chrystus stał... Popielówek.

O  poranku oglądam skąpane w świcie Pogórze. Jest  jak ogromna mapa. Mapa coraz mi bliższa, coraz mniej na niej miejsc, których nie znam, w których nie byłam... Dzisiaj kolejny fragment mojej mapy Pogórza przestał być dla mnie tajemnicą. Ilekroć spoglądałam na wyrysowane na papierze drogi, miejscowości, poziomice, mój wzrok zatrzymywał się na małej wiosce Popielówek. Niby nic szczególnego, podrzędna droga, kilka kwadracików wskazujących zabudowania, przystanek autobusowy, kościół i... małe czarne kropeczki z krzyżem- kapliczki. Mnóstwo kapliczek, zda się jeszcze więcej niż w mojej ulubionej Grudzy.



Wyjeżdżam przed południem, niespiesznie. Zakładam spokojną jazdę nastawioną na zwiedzanie. Zaraz za Grudzą skręcam w prawie polną drogę, ale  z dobrą asfaltową nawierzchnią (asfalty są tu naprawdę idealne do kręcenia kilometrów- dobrej jakości, nieruchliwe z dużą ilością przewyższeń).
Dojeżdżam do drogi na Chmieleń, tam szukam kolejnego duktu na Popielówek, ale go nie znajduję (a raczej znajduję, ale nie jest to droga dla mojej szosówki) Skręcam więc do Lubomierza.

Nim do niego dojeżdżam zatrzymuję się przy niewielkim budynku w środku lasu. Ki diabeł? Co to? Nie diabeł... o nie, to kaplica! I nie byle jaka, tylko wieńcząca Drogę Krzyżową w Lubomirskim Lesie. Zsiadam z roweru, skręcam w leśny dukt, przemierzam szlak Drogi Krzyżowej pod prąd- od ostatniej stacji. Cóż, artysta malujący obrazy Pasji nie należał do znamienitych... Wiernym to chyba jednak nie przeszkadza, gdy pokonują rozmodleni swoją Górę Kalwarię (bo droga jest pod górę),ja mam lżej, bo z górki do tego wszędzie pełno słodkich malin...
A jeśli ktoś nie ma ochoty na Golgotę, może przejść się drugą stroną drogi ścieżką dydaktyczną przygotowaną przez lasy państwowe (albo po przejściu Drogi Krzyżowej wrócić ścieżką do Lubomierza). Przede mną i sam Lubomierz,  zatrzymuję się na kawę na rynku. Jest upalnie i parasole wręcz zapraszają do odpoczynku. Zamawiam lody i latte, siadam na ławce, na stole rozłożona jest prasa. Jest pięknie, jem lody, sączę kawę, czytam o izerskich inicjatywach... Wtem mój wzrok pada na zdanie: „Wrocław jest przereklamowany (...) moje miejsce to Rębiszów” Zaraz, zaraz... Inkwi? No pewnie, że Inkwizycja! Czytam artykuł o mojej koleżance, dopijam kawę, już wiem, że wracając, skręcę do Rębiszowa,by spotkać się z tą niezwykłą kobietą.

Na razie jednak skręcam do Popielówka i nim jeszcze zobaczę tablicę z nazwą miejscowości,wiem, że dobrze trafiłam. Jest pierwsza przydrożna kapliczka. Potem następna i następna. Jadę powolutku, bo z doświadczenia wiem,że kapliczki bywają ukryte w krzakach lub w ogródkach. Skręcam w boczne uliczki. Niestety, znów nie każda nadaje się na mój rower. Kapliczki są do siebie podobne- podejrzewam fundacje wielkanocne. Niestety są dużo bardziej zaniedbane i zniszczone niż te w Grudzy.
Opuszczone... Niektóre całkiem blisko domostw,praktycznie na podwórkach. Nie rozumiem! Czyżby ci, co fundowali te kaplice, wierzyli w innego Boga? Dziękowali co roku innemu Barankowi? Dlaczego przyjęliśmy ochoczo we władanie niemieckie barokowe kościoły (pod warunkiem, że były katolickie, te ewangelickie zniszczały, rozkradane powoli, tak jakby i tam mieszkał inny Bóg!) a nie zatroszczyliśmy się o te świadectwa wiary pokoleń przed nami? Chyba nigdy tego nie zrozumiem...



Powyżej Popielówka wjeżdżam między pola i... tak! To zdecydowanie wyjątkowe miejsce z oszałamiającym widokiem na wszystkie strony świata. Z każdej strony góry lub pagórki. Cuda! Wracam jednak do wsi, bo droga jest zbyt polna, a przy tym została mi jeszcze jedna odnoga z kapliczkami. Pod kościołem niespodzianka- na środku drogi , przy szumnym drogowskazie „Jelenia Góra” stoi sobie, jak gdyby nigdy nic kozioł i patrzy na świat ze stoickim spokojem... I jak ja mam przejechać obok rogacza? Na szczęście zwierzak usuwa się na pobocze i spokojnie pnę się pod kolejną górę. Następna kapliczka i jeszcze jedna... Wieś się kończy, mijam jakieś sanatorium i znów jestem na drodze Jelenia Góra- Gryfów Śląski.

Dojeżdżam do Pasiecznika, skręcam na Janice. Znów pod górkę (ale ja zdecydowanie wolę w górę niż szaleńczo w dół) Po drodze mijam kościół z inną wieżą niż wszystkie, a że drzwi są uchylone zaglądam do środka. Wystrój jest barokowy, zupełnie nie pasuje do gotyckiej bryły świątyni. Przed kościołem tablica informująca, że znajduję się na szlaku kościołów Pogórza Izerskiego, no jakoś mnie to nie dziwi;) Widać, nie tylko ja zauważyłam mnogość zabytkowych świątyń, zwłaszcza barokowych.
Docieram do Janic. Jestem pod ogromnym urokiem tej ukrytej w kotlinie między wzgórzami ulicówki Jak tu cicho... Kiedyś przyjadę specjalnie tu. Przypnę rower do słupa i przejdę się leśnymi drożynami, które przecież dokądś prowadzą (czasem do czyjegoś niezwykłego domu).

Na chwilę zatrzymuję się w Grudzy, bo i tu zapraszają uchylone drzwi kościoła. Tu wszystko harmonizuje ze sobą: barokowy hełm, jasnopomarańczowe ściany zewnętrzne i barokowy,kapiący złotem wystrój i jeszcze jedno... tu w odróżnieniu od tylu innych kościołów czuje się modlitwę, szepty pokoleń klęczących przed Bogiem. Tak... jeśli w kościele można spotkać Boga, to tu On jest. Na chwilę przyklękam i ja...
Teraz już tylko Kłopotnica i rzut oka na pewną Niebudowę, Rębiszów i szybka wizyta u Inkwizycji, Gierczyn.
Siedzę pod orzechem, spoglądam na Pogórze... a powyżej sąsiad gra na gitarze- właśnie wrócił z rodziną z naszego mieszkanka nad morzem (pewnie stęsknił się za swoją gitarą, bo nie wiedział, że u Gui w szafie schowana jest jej ;))

7 komentarzy:

  1. Zupełnie inaczej niż na Podhalu, tu o przydrożne kapliczki dba się ze szczególnym pietyzmem chociaż ich budowniczowie od lat już nie żyją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo widzisz , na Podhalu kapliczki są "nasze" a na Pogórzu Izerskim- "obce".

      Usuń
  2. Piękna opowieść i piękne zdjecia! Każdy kościółek, kapliczke odwiedzam i ja na swojej drodze, w każdym miejscu dziękuje i proszę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Anno, czytając, co chwilę odwracałem się do mapy rozłożonej na łóżku, bo śledziłem Twoją trasę. Zwróciłem uwagę na kilka miejsc widokowych, na przykład pod Janicami jest wzgórze „Czartowskie Skały” – jak na Pogórzu Kaczawskim, a bliżej Pasiecznika wznosi się Bojanka, obiecująca górka. Oj, chyba wybiorę się na drugą stronę Bobru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Janic wybiorę się właśnie na włóczenie się po okolicy,bo jest tam niezwykle urokliwie, a miejsc widokowych na Pogórzu nie brakuje. Zapraszam.

      Usuń
  4. Urocze miejsce. Wybieram się tam..kiedys :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tyle miejsc, które chciałoby się zobaczyć... kiedyś :)

      Usuń