wtorek, 29 marca 2016

Ptaki budzą wiosnę

Gdy w Lany Poniedziałek otworzyłam oczy, wiedziałam, że to będzie piękny dzień. Wiatr praktycznie ustał, a słońce leniwie wychodziło zza oddalających się chmur. Zjadłam śniadanie, przygotowałam kawę w termosie. Do kieszeni koszulki wrzuciłam trochę czekoladowych jajek i drożdżową babeczkę. Nim ktokolwiek się w domu obudził, siedziałam już na rowerowym siodełku. Wyjechałam po za miasto, słońce nieśmiało przebłyskiwało między drzewami, a setki ptaków urządzało poranny koncert. Prym wiodły kosy i szpaki okupujące przydrożne pola, mnóstwo było wróbli, które na Śląsku zwane są cilipami ze względu na dźwięki, jakie wydają. Nad łąkami dzwoniły skowronki, a w zaroślach piekliły się dzwońce. Nad głową słyszałam daleki klangor gęsi i bliższy skrzek mew i gruchanie gołębi. Nie obyło się i bez bliskiego spotkania z ... żurawiami, które dostojnie przeszły przez ulicę tuż przed kołem mojego roweru.

poniedziałek, 28 marca 2016

Bałtyk świąteczny


 Wiem, że przyzwyczaiłyśmy Was do słów. Zazwyczaj piszemy sporo, ale tym razem zostawiamy Was z pięknem wiosennego Bałtyku w okolicach Trzęsacza i Rewala. Było tak cudnie, że pozwoliłam sobie na takie małe szaleństwo i sprawdziłam temperaturę wody w morzu- zimna. Zdjęcia są autorstwa Chudej, która ogromnym zaangażowaniem fotografowała morze, roślinki a nawet świąteczną dekorację w Rewalu (no tu już bez zaangażowania) .

sobota, 26 marca 2016

Radujmy się i weselmy!

Bałtyk odwiedzony, podłogi umyte, ciasta upieczone, mięsa przygotowane, ozdoby przygotowane. Nawet kwiaty zdążyły zakwitnąć.

piątek, 25 marca 2016

Wiosenna galaretka drobiowa

Gdy wyjmując z marketowej lodówki kawałek drobiu, ujrzałam kurze łapki, wiedziałam, że będę na święta gotować galaretkę. Nim jednak o samej galaretce opowiem anegdota:
- O... będziesz chińszczyznę gotować?- zapytała Chuda, gdy wypakowałam z przepastnej torby kurze łapki.
- Dlaczego chińszczyznę?- nie załapałam dowcipu, zaaferowana ilością produktów przyniesionych ze sklepu.
- No nóżki, nie pamiętasz?

czwartek, 24 marca 2016

Ziołami w przeziębienie

czarny bez
Całą zimę trzymaliśmy się dzielnie i tylko czasami dopadała nas jakaś chrypka lub lekki kaszel. Zaczęłam już się nawet zastanawiać, czy nie przyjdzie mi wyrzucić całych zeszłorocznych zbiorów ziół, które z takim zaangażowaniem zbierałam i suszyłam od wiosny do jesieni. O, jakże się pomyliłam! Od kilku tygodni na zmianę kichamy, prychamy lub tracimy głos (to ja). Dopóki jest to lekkie przeziębienie, używamy domowych specyfików, w tym właśnie ziół i ogromnych ilości czosnku. Niestety, Ślubny nie wyleżał swojej choroby, trzeba było iść do lekarza i wspomóc leczenie antybiotykiem.
Na szczęście w odróżnieniu od lat ubiegłych z przyjemnością pije zioła i leczenie przebiega sprawnie.

wtorek, 22 marca 2016

Oliwkowe SPA

Przeglądając wpisy, zdziwiłam się, ze tak rzadko piszemy o swoich kosmetykach, a pamiętam, ze obiecałam kiedyś, ze czasem i takie notki będziemy zamieszczać. Przecież pielęgnacji ciała poświęcamy codziennie sporo czasu a nasze półki z kosmetykami ledwo mieszczą ulubione specyfiki.

niedziela, 20 marca 2016

Co znalazłam na grządkach, czyli zupa z chwastów

Wczoraj wreszcie przełamałam niechęć do zimna i wybrałam się na działkę. Pogoda była całkiem znośna, chwilami nawet wychodziło słońce, a w osłoniętym od wiatru ogrodzie nie odczuwało się dokuczliwych zimnych podmuchów. Pracę na działce zaczęłam od rekonesansu po grządkach, by sprawdzić, co się na nich uchowało po zimie. No... niewiele. Gdzieniegdzie smętnie sterczały niedobitki jarmużu, niczym nieprzypominające zeszłorocznych dumnych zielonych pióropuszy.

sobota, 19 marca 2016

Drożdżowe łakocie na podwieczorek

Uwielbiam ciasto drożdżowe w każdej postaci. Może to z powodu dziecięcych wspomnień, gdy w każdą niedzielę na stole stał śląski kołocz z kruszonką? Nigdy nie nauczyłam się go piec, tajemnice niebiańskiego smaku i zapachu babcia zabrała ze sobą. Pozostała jedynie pamięć tamtych wypieków, pełnych blach jabłecznika, makowca czy sernika na drożdżowym spodzie. Technika wykonania była zawsze taka sama. Na dużej blasze wykładało się drożdżowy placek, rozsmarowywało się nadzienie a na wierzch sypało się kruszonkę lub układało wzór z drożdżowych paseczków (dotyczyło to zwłaszcza makowca).











Bułki maślane z jabłkiem


Tym razem postanowiłam zrobić drobne wypieki w różnych kształtach, sprawdzając, czy potrafię je wiązać. I tak powstały plecione bułki, wiatraczki i rogaliki.

Składniki: 


500 g mąki pszennej,
250 ml mleka,
50 g masła,
30 g świeżych drożdży,
4 łyżki cukru,
2 żółtka
szczypta soli

Wykonanie:

 Drożdże rozpuszczamy w mleku i odrobinie mąki. Czekamy aż podrosną.
Masło topimy. Łączmy wszystkie składniki i wyrabiamy ciasto aż zacznie odchodzić od ręki. 
Zostawiamy do wyrośnięcia i przygotowujemy nadzienie. U mnie był to dżem jabłkowy, który przyrządziłam od podstaw korzystając z reszty zimowych jabłek oraz skórki z cytryny i rodzynek. Dżem wyszedł niesamowicie aromatyczny, sama się zdziwiłam, że dodanie skórki z cytryny tak bardzo zmieni smak jabłek.

Gdy dżem lekko ostygł, a ciasto odpowiednio wyrosło zabrałam się za wiązanie ciastek. Najpierw powstały plecione bułeczki, zrobiłam warkocz z ciasta, zwinęłam, a na środek ułożyłam łyżeczkę dżemu. Potem robiłam wiatraczki, które wyszły chyba najładniej i najlepiej smakowały rodzinie (chociaż wszystko było z tych samych składników) na końcu zrobiłam rogaliki. Chyba pierwszy raz zwijałam rogale, więc byłam z siebie bardzo dumna.
Musze przyznać, że choć ciasto odbiegało od moich wyobrażeń o drożdżówce, to smak dżemu i niebanalne kształty sprawiły, że rodzina była zachwycona wypiekami.


środa, 16 marca 2016

Dorsz w sosie koperkowym

Mieszkamy nad morzem, więc mam prawie nieograniczony dostęp do świeżych ryb. Czasem Ślubny wybiera się "na dorsza" i wtedy delektujemy się rybą ledwo co złowioną w Bałtyku, częściej korzystamy z oferty kilku miejscowych sklepów rybnych. Tak było i tym razem. Nieduże tuszki dorsza wyglądały zachęcająco, więc postanowiłam przyrządzić moim panom rybkę w sosie koperkowym.

poniedziałek, 14 marca 2016

Otulona magią czarownic z Estcarpu

O "Świecie Czarownic" Andre Norton opowiedziała mi przyjaciółka wiele lat temu. Jej mąż był zafascynowany, każdą pojawiającą się część dosłownie łykał. Czemu wtedy nie łyknęłam "Świata" i ja? Nie wiem, podejrzewam, że mną władały wtedy inne czarownice: Sol, Villemo,Shirę oraz pozostałe silne kobiety z "Sagi o Ludziach Lodu". Potem przeżyłam czas fascynacji literaturą skandynawską, by przejść do polskiej prozy kobiecej, która właśnie rozkwitała niesamowicie. A "Świat Czarownic" czekał... aż się doczekał.

sobota, 12 marca 2016

Wieczory z "Dziewczyną z pociągu"

Grafika ze strony  "Świata Książki"
Dwa ostatnie wieczory poświeciłam na lekturę "Dziewczyny z pociągu" Pauli Hawkins. Książka trafiła w moje ręce przez przypadek- miała ją moja koleżanka z pracy, a ja będąc uziemioną przez przeziębienie miałam wreszcie czas na nadrabianie lekturowych zaległości.
Zazwyczaj nie czytam thillerów, choć kiedyś je bardzo lubiłam - mam na czytelniczym koncie chociażby cały cykl o Bornie. Tym razem zachęciła mnie jednozdaniowa recenzja Stephena Kinga, bo skoro Kingowi się podobało ( a ja lubię sposób w jaki King buduje napięcie), więc i mnie może się spodoba.

środa, 9 marca 2016

Zupa krem z czerwonych warzyw

Po niedzielnym obiedzie zostało mi rosołu, więc należało go w jakiś niebanalny sposób wykorzystać. Zrobienie zwykłej zupy pomidorowej wydawało się zbyt proste, więc postanowiłam przygotować czerwoną zupę krem. Z tym niedzielnym rosołem wiąże się anegdota: otóż w tygodniu zauważyłam w lodówce cały wielki seler. Zakupu dokonał mój mąż, który chciał zrobić surówkę z... rzepy. Tylko warzywa mu się w sklepie pomyliły.

wtorek, 8 marca 2016

Szydełkowe robótki

Ostatnie dni są inne niż zazwyczaj. Kolejna fala przeziębienia unicestwia moje marzenia o rowerze. Siedzę zatem w domu i zapewniam zajęcie moim dłoniom. Tylko tak mogę oszukać mózg, bolesne pragnienie ucieczki w przestrzeń. Zamiast tego- liczę oczka, dodaję i odejmuję słupki. Przypominam rękom prawie zapomniane ruchy.
W dzieciństwie babcie nauczyły mnie chyba wszystkiego, co same umiały- jedna szycia, cerowania i wyszywania,  druga szydekowania i robienia na drutach, czyli heklowania i sztrykowania.

sobota, 5 marca 2016

Ciecierzyca po myśliwsku

Przeziębienie "udomowiło" mnie, uniemożliwiając wypad rowerowy. Więc zamiast kilku godzin na siodełku mam picie ziołowej herbatki i gotowanie obiadu.
Będzie zatem o obiedzie. Jakiś czas temu Ślubny wpadł na pomysł, że w ramach imprezy na pożegnanie kumpli z wojska (tak, tak, Ślubny poszedł na emeryturę) poprosi znajomego myśliwego o dziczyznę. I tak pewnego dnia staliśmy się właścicielami góry wędlin z dzika.
Korzystając z takich dobrodziejstw przygotowałam rodzinie autorskie danie.

środa, 2 marca 2016

Zmiany zmiany!

Ok, wiem, że nie bywam tu często, ale wierzcie mi, czuwam nad blogiem. Ostatnio nawet zaczęłam czytać artykuły na temat tego, jak sprawić, aby blog był przyjemniejszy w odbierze. I wiecie co? Rozmówki spełniały prawie każdy punkt pod tytułem: tego NIE robić. Okazało się na przykład, że książki nie bez powodu są drukowane czarnym pismem na białym papierze. Albo że Wy, czytelnicy, nie wchodzicie na naszego bloga, aby podziwiać ogromny nagłówek. Stąd te zmiany. Przez najbliższy czas będę poprawiała tu i ówdzie, jednak jakieś 95% ostatecznego efektu już możecie podziwiać. I tu moja prośba: w komentarzach pod postem, na facebook'u, w wiadomościach, proszę, dajcie mi znać, jeżeli macie jakieś uwagi. Pamiętajcie, że tworzymy bloga dla Was i to Wasze zdanie jest najważniejsze!