poniedziałek, 20 listopada 2017

Skałki na Prochowej

Niedziela powitała mnie śniegem, wiatrem i lekkim mrozem. Mogłam zapomnieć o planowanej wycieczce rowerowej. Nie zamierzałam jednak siedzieć w domu. Koniecznie chciałam wyjść. Pomyślałam, że dawno nie byłam na Prochowej i tam też się wybrałam.

Słońce wyszło ponad Dłużec i pięknie świeciło, topiąc śnieg na południowych stokach (północne nadal były zbielone) Minęłam Stożek i ruszyłam ścieżką prowadzącą szlakiem górnictwa Pogórza Izerskiego, jednak jest to droga dobra na rower a nie do myszkowania po okolicy, szybko więc skręciłam w ledwie widoczny dukt. Znalazłam się  poniżej szczytu Prochowej na pozostałościach danej drogi prowadzącej pewnie do kopalni Maria Anna. Pomiędzy drzewami przemknęło stadko jeleni. Nim jednak zdążyłam wyjąć aparat, zniknęły w gąszczu.
Wędrując wśród rosłych buków, klonów, dębów, lip, sosen i świerków, zastanawiałam się, dlaczego twórcy ścieżki dydaktycznej nie wykorzystali tej historycznej drogi, tylko poprowadzili szlak nudną drogą przez las. Gdy się nią jedzie, czy idzie widzi się tylko las, nie widać z niej tego, co znajduje się kilka metrów poniżej, a jest co podziwiać. Nagle z nikąd wytastają skały, niby nieduże, ale malownicze, poszarpane łupki poprzerastane kwarcem i innymi minerałami, na co wskazuje rude zabarwienie skał. Pas skalnych wychodni ciągnie się przez kilkaset metrow i dochodzi do kopalni. Ja już do kopalni nie dotarłam, bo zwiedzałam to miejsce kilka lat temu, a teraz wolałam poszwędać się po malowniczych skałkach. Niestety słońce schowało sie za grubymi ciemnymi chmurami i sypnęło śniegiem. Trzeba było wracać do domu.
Szłam kolejnym zapomnianym duktem poszukując pozostałości drogi, granitowych słupków  granicznych i rozmyślając, jak to miejsce wyglądało te sto, może dwieście lat temu. Wyobrażałam sobie pola uprawne i łaki w miejscach brzozowych zaganików. Wozy konne na kamiennej drodze, piechurów idących z Querbachu na Foerstel i dalej do Kesselschlossbaude. Wszak w XIX i na początku XXw miejscowości te cieszyły sie ogroną popularnością.
Przeszłam świeżo porytą przez dziki drogą prowadzącą  lasem na Stożku, znalazłam się na jego skraju. Spojrzałam w prawie pustą doliną bezimiennej strugi. Kolejny raz wypatrywałam pozostałości jakże licznych niegdyś gospodarstw. Uśmiechnęłam się na widok dymu zniewielu pozostałych już teraz kominów. Sąsiedzi pewnie odpoczywają, a mój Ślubny chyba też wstał. Czas do domu na kawę... Z tego dwugodzinnego spaceru powstaną pewnie jeszcze dwie notki, bo nie zdradziłam dziś wszystkich swoich refleksji i odkryć. Niektóre miejsca pokaże dopiero gdy dokopię się do swojego archiwum zdjeciowego :)

10 komentarzy:

  1. Wspaniały spacer! U nas dopiero dzisiaj spadł śnieg... to już zima?!
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnieszko, ponoć w połowie tygodnia ma przyjśc odwilż, jeszcze bezie jesień :) A spacer bardzo udany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, Jak dobrze, że pogoda nam nie straszna na spacery. Z tym, że Twoja kondycja pozwala na porządne wędrówki i to jest super.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite skały; zdjęcie z pobielonym krajobrazem jak obraz malarza; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładnie opowiadasz Anno. Zamykając oczy można by sobie wyobrazić detale i szczegóły niemal potknąć się o wystający kwarcyt. I ten spokój wokoło. Nawet śnieg nie przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aleksandro, może i kondycj apozwala na długie wyprawy, ale ta akurat była raczej krótkim spacerem po bezdrożach :)
    Mario, w Górach Izerskich takich ska jest całkie sporo, ale w tej części gór, tzn. w Grzbiecie Kamienickim, trzeba się ich naszukać (w Grzbiecie Wysokiego Kamienia każdy szczyt jest skalisty). Zdjęcie, któe CI się podoba przedstawia mój dom w perspektywy, którą najbardziej lubię.
    Andrzeju, dziękuję :) W opowiadaniu właśnie o ten detal chodzi i o to, by się dobrze czytało.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu, raz byłem w tamtej okolicy, chyba nawet chciałem wejść na szczyt, ale z niepamiętanych już powodów nie dotarłem; pewnie swoim zwyczajem zaplątałem się gdzieś po drodze. Ale nic straconego, prędzej czy później pójdę tam.
    Najbielszy dach ma Domek. Zauważyłaś?

    OdpowiedzUsuń
  8. Krzysiu, to włąśnie tak jest. Niby planujemy gdzieś pójśc, a ptem zaciekawi nas zupełnei coś innego. My, wybierajac się do Przecznicy wybieraliśmy drogę "nad strumyk", czyli w dolinie. Domek ma najbelszy dach, bo niedawno malowany.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie sądziłem, że można w tym rejonie znaleźć mniej uczęszczaną ścieżkę, śladami górnictwa - z pewnością kiedyś ją sprawdzę.
    Dziękuję za odwiedziny na moim blogu, miło widzieć, że są na tej ziemi ludzie mający podobne zainteresowania i również dzielący się nimi w sieci ;) Zaglądałem tu kiedyś, ale nie sądziłem, że pisze to ktoś stąd.
    Pozdrawiam,
    Paweł [izerskiwloczykij.pl]

    OdpowiedzUsuń
  10. Pawle, myślę, że wielu ciekawostek jeszcze nie odkryliśmy. CIeszę się, że do mnie trafiłeś. Odwiedzając ten blog wcześniej odniosłeś dobre wrażenie- do niedawna miszkaliśmy na Pomorzu Zachodnim, Gierczyn odwiedzając w czasie wolnym. Podoba mi się to, co robisz i jak pokazujesz nasze tereny. Myślę, że zagościmy u siebie na stałe.

    OdpowiedzUsuń